top of page

Jak „zrobić sukces” i się nie narobić.


Celem terapii jest wprowadzenie zmian w życie Klienta. Zmian, które wpłynęłyby pozytywnie na jakość jego życia. Oczywiście zmiany można wypracowywać i wprowadzać poza terapią. Co więcej – nasze życie to niekończący się ciąg zmian, zarówno w naszym wyglądzie, jak i poziomie rozwoju (na różnych płaszczyznach), sytuacji osobistej, zawodowej, funkcjonowaniu społecznym, czy stanie zdrowia. Jesteśmy więc na zmiany skazani.


Skoro zmiana jest niezmienna, co takiego powoduje opór przed nią ?


Zwykło się mówić, że zmiany są trudne. Że to kawał pracy, stawianie się w roli ucznia, ciągłe pchanie syzyfowego głazu pod górę. Wprowadzanie zmian to proces wymagający dużych nakładów energetycznych. Skąd te przekonania ?







W swojej praktyce gabinetowej zdarza mi się korzystać z dobrodziejstwa neurofeedbacku. Jedną z jego funkcjonalności jest możliwość ilościowego pomiaru występowania fal mózgowych o konkretnej częstotliwości. Upraszczając – im więcej fal o wyższej częstotliwości, tym aktywniej pracuje mózg, ale też tym szybciej się męczy (a my wraz z nim). Co ciekawe fale dominujące podczas nauki i wykonywania zadań (fale Beta) mają niższą częstotliwość niż fale odpowiedzialne za stres i lęk (fale HiBeta). Stąd łatwo wywnioskować, że stres i lęk działają bardziej wyczerpująco niż intensywna praca intelektualna, czy nauka.


OK, ale co to ma wspólnego ze zmianami ?


Zmiany to nieznane, a to budzi nasze obawy. Zaczynamy więc wchodzić w mechanizm zapobiegania przewidywanym negatywnym ich skutkom. Kreujemy w głowie czarne scenariusze, by „być zabezpieczonym na wszelką ewentualność”. Problem w tym, że mózg nie odróżnia, czy to rzeczywistość, czy tylko nasze rozważania i z automatu – na wszelki wypadek – wszczyna alarm stresowy. Można więc stwierdzić, że zmiany (przez nasz sposób radzenia sobie z nimi) wyczerpują nasz system nerwowy i nas samych przy okazji.


Warto jednak wziąć pod uwagę jeden, szalenie ważny czynnik – to my jesteśmy kreatorami naszych myśli !


Kahuni – mędrcy i uzdrawiacze z Hawajów wskazują 7 praw energii. Cztery z nich są szczególnie bliskie mym obserwacjom i nurtowi podejścia skoncentrowanego na rozwiązaniach (o dziwo - również założeniom interpretatorów znaczenia fizyki kwantowej w naszym życiu):

1. Świat jest tym, za co go uważasz. To Ty tworzysz swój świat, a więc zależy on od tego, czego Ty chcesz. Jesteś kreatorem. To Ty również ustalasz co jest czym w Twoim świecie. Definiujesz go. To również Ty wybierasz pośród opcji dostępnych Tobie w Twoim świecie. To oznacza również, że to Ty kreujesz swoje myśli o tym świecie, w tym to, czy świat jest zagrażający, czy niosący szanse.

W praktyce TSR-u duży nacisk kładzie się na budowanie wizji chcianego. Wizji optymalnego świata Klienta.

2. Energia podąża za uwagą. Mówi się, że jesteś tam, gdzie Twoja uważność. I dokładnie tak jest. Jeśli Twoja uważność skupia się na trudnościach, przeszkodach i zagrożeniach – twoja energia pożytkowana jest na walkę i zapobieganie. Jeśli dostrzegasz w świecie szanse i okazje na rozwój – Twoja energia będzie celować by je wykorzystać i doskonalić się. Jeśli dostrzegasz piękno świata i otaczającą Cię obfitość – Twoja energia ukierunkuje się na relaks i wdzięczność. W obliczu tych zależności zrozumiałą jest skuteczność wizualizacji, czy afirmacji. Nie są one pustymi praktykami, czy jakąś formą magii, ale działaniem budującym w naszych mózgach nowe połączenia neuronalne, które nieznane, czynią znanym. Można by je określić jako oswajanie mózgu z nieznanym, choć oczekiwanym. W TSR-ze również koncentrujemy się na „chcianym”. Przyglądamy się „chcianemu” z różnym perspektyw, ale staramy się koncentrować na obranym kierunku i tam kierować energię działania.

3. Cała moc pochodzi z wnętrza. W TSR-ze koncentrujemy się na zasobach, czyli doświadczeniach, talentach, umiejętnościach Klienta i wszystkim, co pomaga mu radzić sobie. David R. Hawkins – amerykański psychiatra i nauczyciel duchowy, w książce „Sukces jest dla Ciebie” twierdzi: „Powodzenie to podejście, którego źródłem jest kontakt z poczuciem wewnętrznej pewności. Inni to wyczuwają i dlatego nas chcą. (…) Moc tkwi w obecności. Moc to charyzma. Moc to sposób bycia.” Łącząc to prawo z wcześniejszym, zasadnym wydaje się uważność nie tylko na to co nas otacza, ale również na własne wnętrze. Świadomość siebie przełoży się bowiem na skuteczność.

4. Miarą rzeczywistości jest skuteczność. W TSR-ze zwracamy szczególną uwagę na użyteczność. Na ile podjęte interwencje były użyteczne (skuteczne) dla Klienta. Kahunowie podkreślają znaczenie obserwowania siebie podczas wzrostu. Dostrzeganie i docenianie tego, co już się ma, co cieszy, z czego jest się dumnym. Przecież, skoro mogłeś wykreować to co masz, masz moc sprawczą i możesz działać dalej. Świadomość własnych osiągnięć motywuje i dodaje sił do dalszej kreacji. Pozwala też czerpać z mądrości doświadczeń.


No dobrze, jesteśmy kreatorami naszych myśli, inicjatorami naszych działań, ale to nie zmienia faktu, że zmiany są trudne, wyczerpujące, zagrażające…


Dodam zatem jeszcze jeden czynnik – intencję, czy też nastawienie. Nie ulega wątpliwości, że nasze podejście do różnego rodzaju zagadnień warunkuje naszą skuteczność. Badając źródła sukcesu ludzi wybitnych, ogromną uwagę zwracano na ich zatracaniu się w pasji. To oczywiste, że wpływało ono na ukierunkowanie ich energii. Gdy zaczęto się przyglądać bliżej współczesnym ludziom sukcesu okazało się, że charakteryzuje ich nie tylko zamiłowanie do dziedziny w której osiągnęli ponadprzeciętne wyniki. Oni posiadają umiejętność lubienia większości aktywności, którym się oddają. Od spraw naprawdę wielkich, po drobiazgi.

Michaly Csikszentmichalyi – autor książki „Flow stan przepływu” zdefiniował osobowość autoteliczną, jako kogoś, kto robi coś dla siebie, a nie jakiegoś odległego celu. „Cechy osobowości autotelicznej są najbardziej wyraźne u ludzi, którzy czerpią radość i satysfakcję z sytuacji będących nie do zniesienia dla zwykłego człowieka. Niektórzy nawet zagubieni na Antarktydzie lub zamknięci w więziennej celi potrafią zamienić swoją przerażająca sytuację w kontrolowane, a wręcz satysfakcjonujące wyzwanie, choć większość innych by się poddała.” Osoby takie potrafią zająć się projektowaniem, wizualizowaniem, pisaniem, kreowaniem bez względu na warunki zewnętrzne. To pozwala zachować nadzieję i utrzymać umysł w sprawności, a także zachować sprzyjającą zdrowiu biochemię w organizmie. O mocy poczucia sensu i nadziei pisał również Viktor E. Frankl w kultowym dziele „Człowiek w poszukiwaniu sensu”, opisującym zmagania z realiami obozu koncentracyjnego.





Odpowiednie nastawienie (a jesteś przecież kreatorem swoich myśli i uważności) oraz flow temu towarzyszące pozwala nam działać przy wykorzystaniu znacznie mniejszych zasobów energetycznych niż dzieje się to w stresie. W stanie przepływu możemy godzinami podejmować wysiłek, utrzymać koncentrację i nie czuć przy tym wyczerpania. Częstotliwości fal mózgowych obniżają się – jak w trakcie medytacji. Działanie ładuje nas kolejnymi dawkami bezcennej energii.


Nasz mózg zachowuje plastyczność przez całe życie, dzięki temu stale możemy uczyć się nowych rzeczy. Czy zatem trening myśli, mentalnego podejścia do zmian oraz wyzwań im towarzyszących jest kluczem do ograniczenia wysiłku w dążeniu do spełnienia ?




51 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page